
Aleksander Wilanowski
Gdybyś w 2004 roku zajrzał przez okno do jednego z tysięcy mieszkań na wrocławskim osiedlu Nowy Dwór, zobaczyłbyś 22-letniego chłopaka wpatrującego się w monitor komputera z szeroko otwartymi oczami i powtarzającego to samo zdanie: „To jest genialne!”. Co rusz wstaje i chodzi w tę i z powrotem… z kijem od szczotki.
W tamtym czasie istniały tylko dwie polskie strony internetowe o nordic walkingu. W sklepach nie było sprzętu, a instruktorów można było policzyć na palcach jednej ręki. Nawiązałem kontakt z jedną z pierwszych organizacji szkoleniowych, gdzie poinformowano mnie, że już wkrótce odbędzie się kurs dla przyszłych instruktorów, ale na konkrety trzeba poczekać. Czekałem. Z wypiekami na twarzy przeglądałem w kółko te same polskie i zagraniczne strony internetowe. Mijały tygodnie. Dziś już nie pamiętam, ile telefonów wykonałem, dopytując o upragniony kurs, aż wreszcie otrzymałem datę i lokalizację indywidualnego szkolenia. Z Kaśką spotkałem się na dworcu. Pojechaliśmy do… jej mieszkania, gdzie część teoretyczna odbyła się w kuchni, a praktyczna… w sypialni. Żartuję!!! Oczywiście, że nie! Praktyka odbywała się w terenie. Kilka podstawowych ćwiczeń, zimne piwo w przerwie i po kilku godzinach byłem już w pociągu ze swoimi pierwszymi kijami. Wprawdzie wróciłem do domu bez certyfikatu (nie to, że nie zdałem, po prostu nie dawali), ale za to z czymś o wiele ważniejszym – przekonaniem, że znalazłem to, czym chcę się w życiu zajmować.
W ciągu kilku kolejnych miesięcy poznałem wszystkich, którzy zaczynali budować polski nordic walking. Patrzyłem na nich z podziwem, nie przewidując, że sam będę jednym z tych, którzy tę historię stworzą.
Nazywam się Aleksander Wilanowski. Z wykształcenia jestem fizjoterapeutą. Jednak już wiele lat temu pracę przy stole do masażu zamieniłem na promowanie zdrowia przez nordic walking. Nordic walking, który sprawia, że aktywność fizyczna staje się przyjemnością, a nie przymusem. Takich jak ja zwykło się określać mianem „instruktor”, ale nordic walking to coś więcej niż tylko poprawna technika, treningi i ćwiczenia. To ludzie, spotkania, rozmowy. To natura i zmieniające się pory roku. To mgła o świcie i słońce o zachodzie. To rytm, zdrowie i dobre samopoczucie. To styl życia.
Cenię nordic walking za połączenie nieograniczonych aspektów zdrowotnych i za to, jak zmienia ludzi na lepsze zarówno pod kątem sprawności fizycznej, jak i psychicznej. Obserwacja tych zmian jest niekiedy bardzo wzruszająca.
Wielokrotnie, spotykałem osoby, które dzięki marszom z kijami uniknęły operacji, wzmocniły serce, stawy, kręgosłup. Pozbyły się bólu. Pokonały nadwagę i osiągnęły sprawność, której nie miały nawet w latach młodości. Wraz z poprawą zdrowia odzyskały wiarę w siebie, we własne możliwości, zmieniły nastawienie do życia i otworzyły drzwi do przyjacielskich relacji.
Mimo że instruktorem jestem od 2006 roku, to sam nie przestaję się uczyć. Doświadczenia życiowe poznawanych nordic walkerów są bezcenną skarbnicą wiedzy, z której zachłannie wynoszę wszystko, co się da. Szkolenia, warsztaty, treningi to moja praca, sposób na życie i niewyczerpalne źródło satysfakcji. A oczy iskrzące pasją, entuzjazmem, wiarą we własne siły i wizją przemiany to widok, dla którego warto przemierzać setki kilometrów.
Dziś przyjmując rolę Ambasadora akcji Chodzę Bo Lubię, czuję tylko dobre emocje. Wierzę, że podejmując to wyzwanie jestem na początku przygody, która choć nie wiadomo jak się potoczy, to cieszę się, że będziemy w niej uczestniczyć RAZEM.